piątek, 13 kwietnia 2012

HISTORIA PEWNEJ MIŁOŚCI


Na ostatnim blogu było 1735 wejść (wyświetleń bloga) a tylko 37 komentarzy. Dlaczego?! Lubicie czytać, a komentować się wstydzicie, krępujecie się, nie wiecie co napisać (niepotrzebne skreślić).
Na fejsie też się dzieją cuda niewida i baranie rogi. Ostatni mój blog „Kurwa to charakter – prostytutka to zawód” miał 58 udostępnień, a wujek Fejs podaje, że tylko – 13 (?!). Miałem 5 tysięcy znajomych, mam 4.888. Czy na fejsie siedzi jakiś pierdolony gnom, który bawi się w Boga?!
W tym blogu proszę komentować, bowiem Wasze uwagi będą mi potrzebne. Będą to opowieści o miłościach narodzonych na portalach społecznościowych, jak np. facebook. Znacie takie historie – opiszcie w komentarzu! Skontaktujcie mnie z tymi ludźmi!
@ @ @ @ @ @
To będą opowieści o ludziach, którzy się nigdy nie widzieli, ale zakochali się w sobie. Ten syndrom może wywołać częste oglądanie fotografii, rozmowy telefoniczne, głos drugiej osoby, budząca się tęsknota i czułość, zauroczenie, wysyłane do siebie maile, SMS-y, zbieżność charakterów, wspólnych upodobań, jednakowych reakcji na otaczające zjawiska, a przede wszystkim wzajemne porozumienie dusz. 
Jest to chyba typowy przykład tzw. "Syndroma amorosis acte", czyli zespół ostrego zakochania. To właśnie zauroczenie, stan zakochania, kiedy wzrasta w organizmie poziom endorfin - hormonów szczęścia.
Jednym zdaniem: bardzo szybko wytwarza się między nimi nieuchwytne „to coś", co pospolicie nazywa się „chemią”.
Kiedy kochamy, mamy wtedy wrażenie, że do życia potrzebne nam jest jedynie powietrze i obraz ukochanej osoby przed oczami. Potem może narodzić się miłość. Często Wielka Miłość. Czasem - tylko przyjaźń. Najlepiej gdy pozostają obie (miłość i przyjaźń), bo wtedy idealnie się uzupełniają.
 Chyba jednym z największym marzeń człowieka jest odnaleźć swoją drugą połówkę, pokrewną mu duszę. Kogoś z kim będzie wiązała głęboka nić porozumienia, takie samo postrzeganie i odbiór świata.  Kiedy dwie dusze stają się jedną, tak samo myślą; gdy jedno zaczyna zdanie, drugie je kończy i odwrotnie, a czasem rozumieją się bez słów.
 W jednym z listów czytam: „Miłość to zaufanie, wierność, czułość, lojalność, zrozumienie drugiego człowieka. To dialog między dwojgiem ludzi prowadzony z myślą o sobie nawzajem, by nie skrzywdzić kogoś, kogo kochamy”.
Niestety, jakże często jest inaczej i krzywdzimy partnera-partnerkę. A jeszcze częściej przechodzimy obok prawdziwej miłości, lub z głupoty albo z premedytacją depczemy ją. Refleksja z reguły przychodzi zbyt późno.
Od dawna obserwuję wielką miłość, która właśnie swój początek bierze z facebooka. Jej bohaterami są: Marck Stermann i Iwona Niemczewska. Marck pisze dla niej przepiękne, wzruszające wiersze, a do mnie napisał, że się obrazi, jeśli nie wspomnę o nich i dodał: „Wiesz, to jest całkowite oddanie, które każdego dnia dają nam pewność, że miłość ma sens. I ogromne zaufanie i wolność. Cudowne. Nigdy nie kochałem dłużej niż kilka miesięcy, teraz jest inaczej.
Wiesz, Mistrzu, ostatnio mam sto nie załatwionych spraw...”
Do tematu tej miłości, i do innych jeszcze wrócę.
A oto pierwsza historia. Nie chciałbym, abyście myśleli, że zmyślam. Jej autorem jest Wojciech Paweł Wiatr, który też jest na facebooku. Możecie dawać komentarze. Wojtek obiecał mi, że odpowie na każde pytanie.
@ @ @ @ @ @
         Wojtek pisze tak: „No cóż, skoro Mistrz Andrzej Rodan prosi i tak łaskawy w słowach, a więc piszę: 
Większość co nas w życiu spotyka jest dziełem zwykłego przypadku, splotu kilku okoliczności, nawet tego, że w pewnym czasie i miejscu, znaleźliśmy się w jakiś sposób obok tej drugiej osoby. Ankę, czyli „Miśkową” poznałem przez zwykły przypadek. Zwykłe wejście na jakąś stronę internetową, jakiś tam komentarz który mnie zaciekawił. Nic wielkiego, kilka słów dodanych do innych komentarzy. Potem prośba o dołączenie do znajomych, a że we mnie czasem mieszka Wojtek Niecierpliwus, jakaś zaczepka mówiąca w podtekście dlaczego tak długo i cisza. A więc doczekałem się przyjęcia w poczet znajomych u młodej pięknej dziewczyny. Wysłałem jej kilka miłych słów i praktycznie na tym mogłaby się zakończyć bliższa znajomość. W końcu na ćwierć tysiąca znajomych na FB, trudno prowadzić ze wszystkimi konwersacje, o tak na co dzień. Mamy bliższych i dalszych znajomych, oraz tych od których dostajemy tylko życzenia z okazji świąt, urodzin i zastanawiamy się potem kto to taki…
Po niedługim czasie, nasze rozmowy nie miały końca. Zainstalowałem GG, którego wcześniej unikałem jak ognia, a nasze numery telefonów, były najczęściej używanymi telefonami w sieci Plusa. Anka powoli zaczęła mi się zwierzać ze swojego prywatnego i niełatwego życia. W pewnym momencie zaczęliśmy tracić poczucie czasu. Sms-y, rozmowy, GG były wszędzie i zawsze. Dopadały nas w pracy i podczas snu. W ten sposób doszliśmy do wniosku, że osobno, czyli samemu jakoś jest nam głupio. Doba ma tylko 24 godziny, a my z niej wyrywaliśmy dla siebie jakieś 25, a czasami 26 godzin. Zawsze kiedy się rozstawaliśmy było jakoś smutno i czegoś brak. Na początku nie padały między nami słowa o miłości, nawet o tym, że się kiedyś spotkamy. Mnie wzruszyły jej przeżycia z lat dziecięcych, które do najprzyjemniejszych nie należały, ona lubiła słuchać mojego głosu” (…)
Dalszy ciąg nastąpi w przyszły piątek, 20 kwietnia.

69 komentarzy:

  1. Mistrzu! Jesteś wspaniały. Jak Ty to robisz, że ludzie się tak otwierają przed tobą???? Że się zwierzają??? Co ty w sobie masz SZATANA czy ANIOŁA??? Czytałam wypowiedź Wojciecha Wiatra i Marka Starmana i im zazdrościłam tej miłości. Kurcze, żeby mnie tak ktoś pokochał. Żeby o mnie i do mnie ktoś tak pisał. Napiszę do niego ale na priv, bo mam dużo pytań. Pomysł na książkę rewelacyjny no bo chyba z tego coś będzie w literaturze. Takiego tematu jeszcze nie było. W ogóle ty Guru masz znakomite pomysły na swoje dzieła-arcydzieła. Że nie wspomnę o tytule książki co mówi wszystko. Podziwiam cie!!!!!!
    Honorata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Dziękuję za miłe przyjęcie mojego opowiadania.

      Usuń
    3. Honoratko, w "Miszczu" jest wszystkiego po trochu. Bo któż by inny jak nie filozof znał serca, uczucia i słabości ludzkie. Do tego jeszcze jego literacka dusza, znajomość umysłów ludzkich i tzw samodoświadczenie życia. Ten koktajl spowodwował, że Jędruś jest taki jak jest, a więc jest wspaniałym człowiekiem i świetnym pisarzem.
      Z poważaniem opowiadacz tej historii, czyli ten o którym wspomina MISZCZ. :)))

      Usuń
  2. Sam osobiście przeżyłem takie początki miłości.
    Początki były takie - ogłoszenie matrymonialne na portalu - odpowiedź na maila, okazane zainteresowanie.
    Z racji tego, że nie posiadłem internetu w domu przeszliśmy na SMS'y Zobaczyliśmy się pierwszy raz po 14 dniach pisania (wszystkie sms'y zapisane w zeszycie). Zakochani byliśmy w sobie od pierwszego SMS-a. Trwa to pod dziś dzień - prawie 7 lat razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich pięknych historii, jak widać jest o wiele więcej. Z tego widać, że za miłością nie trzeba gonić. Ona sama wie kiedy zapukać do naszych drzwi. Nie brońmy się wtedy przed nią. Nie pytajmy rozumu czy wypada, czy nie wypada. Kierując się zbytnio zdrowym rozsądkiem, możemy utracić to co najpiękniejsze, to co może nigdy nam się już nie przydarzy.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam podobną historię miłości. Skontaktuję się z nim, czy chcielibyśmy się ujawnić. Rodanie jesteś niewyjęty. Trafiłeś w dziesiątkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę jakieś obawy przed tym czy warto mówić o miłości. Cóż nie zawsze można i trzeba ujawniać kogo to dotyczy. Czasami nawet nie można. Ale nie trzeba się wstydzić tego, że potrafimy kochać. A więc śmiało :)

      Usuń
  5. Niektórzy nie komentują, bo się wstydzą. Wiesz jak jest... sąsiedzi, proboszcz i teściowe...

    Miłość? Miłość... cudownie jest znaleźć w tłumie szarych ludzi kogoś tak wyjątkowego, żeby odczuwać te całe motylki w miejscu gdzie trafia jedzenie itp..., podziwiam ludzi którzy żyją ze sobą choćby 10 lat, a o 30 czy 40 to nie wspomnę... chociaż dużą rolę w tym wszystkim odgrywa szczęście, czyli PRZYPADEK - czasem decyzja o kliknięciu w jakiegoś linka, o pójściu do tej a nie innej kawiarni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ChWDP!
      ...i nie mam tu na myśli policji... :D

      Usuń
    2. ..... ale dowaliłaś..... co On Ci zrobił?..... :O ....

      Usuń
    3. ....... wow..... Moniuszek, co On Ci takiego zrobił?..... :O ....

      Usuń
    4. No cóż czasami w pewnych kręgach panuje jeszcze taki model średniowiecznej etyki. Facetowi wypada wiele pod warunkiem, że publicznie do tego się nie przyznaje. Kobiecie natomiast wypada kochać tylko swojego męża. Czasami taki stereotyp przekazywany jest z pokolenia na pokolenie i jego korzenie tak mocno się rozrosły, że strach jest cokolwiek ruszyć. Proszę pomyśleć ile łez po kryjomu wsiąknęło w poduszki? Ile nieszczęśliwych ludzi chodziło i chodzi po świecie? Czy nie czas z tym skończyć?

      Usuń
    5. A więc śmiało, nie wstydźmy się okazywać uczuć. Może strach przed kliknięciem, powiedzeniem tego co się czuje zaprzepaszcza jedyną okazję na to by poczuć się szczęśliwym.

      Usuń
    6. Zazwyczaj to jest przypadek. Na pewno każda miłość powstaje inaczej. Czasami do naszej świadomości docierają pewne fakty dopiero kiedy tej drugiej osoby zaczyna nam brakować. Cóż każdy z nas jest inny, każdy inaczej pewne rzeczy odbiera i to chyba jest wspaniałe.

      Usuń
    7. Nie trzeba żadnej wyjątkowości by tego doświadczyć. Wystarczy być we właściwym czasie i we właściwym miejscu i trafić na właściwą osobę. No i trochę odwagi. :)

      Usuń
    8. No cóż czy warto się wstydzić uczuć? Co w nich jest złego? Każdy ma prawo do miłości. Gdyby było jej więcej, świat na pewno byłby piękniejszy.

      Usuń
    9. Zawsze wszystko jest przypadkiem Aniu. <3

      Usuń
  6. Nie wierzę w takie miłości zawierane na portlach, ponieważ nie potrafiłabym się w ten sposób zakochać. Mnie strzała Amora musi od razu trafić w samo serce, niespodziewanie i ten ktoś musiałby być ze mną, abym go mogła dotknąć,przytulić, spojrzeć, a na gg może sie okazać, że jest to zwykły oprych hihi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja wierzę Guru Endrju, że jest tak jak pisze i chciałabym przeżyć taką miłośsc chociaż raz w życiu.

      Usuń
    2. to działa , w swoim czasie miałem burzliwa młodzięńczą miłość zarodziła się przez telefon/tak, tak, nie było internetu/.Ryzyko spotkania ,, oprycha,, jest zawsze strzała wejdzie w serce podotykasz i... mozna poznać dermatologa.Życze więcej odwagi ED

      Usuń
    3. To naprawdę jest coś wspaniałego. Cóż słowa są zbyt ubogie by można nimi opisywać uczucia ludzkie. A przeżyć coś takiego naprawdę warto. Dla tych co się kochają naprawdę nie ważne są Pesele, status społeczny ani nawet wygląd. Czują że nadają na tej samej fali, że tworzą dwie połówki i to się tylko liczy.

      Usuń
    4. kto kocha jest szczęśliwym głupcem... to jest piękne. Aczkolwiek geny lepiej zostawiać ,, w umeblowanym domuED

      Usuń
  7. ...... od dawna obserwuję Marcka i czytam Jego wiersze..... ładna historia..... Tobie Rodanku już wspominałem o pewnych historiach i oczywiście potwierdzam, że możliwe są zakochania - zauroczenia bardzo trwałe.... nie zawsze spełnione w realu..... ale są też takie relacje, które owocują długotrwałym związkiem i wzajemną miłością.... nie zawsze łatwą, nie zawsze publiczną - ale trwałą..... portale są doskonałym miejscem, by poznać się i bezpiecznie przyglądać.... jednak to nie może być ogląd filtrowany zauroczeniem.... warto czytać i rozumieć.... warto obserwować relacje z ludźmi.... sposób załatwiania konfliktów..... ich częstotliwość lub zupełny brak takich.... umieć wychwycić rysy charakteru, które mogą zniweczyć lub scementować ewentualny związek.... nie zawsze bezpośredni i "słodki brutal", potwierdzi w realu swój urok.... nie zawsze "ciapowaty" koleś, okaże się "melepetą" w realu.... ale zawsze to można wyczytać z ich wypowiedzi.... zawsze..... czeba siem jedynie paczeć i rozumić... nie koniecznie lajkować, bo znajomy i tak fajnie komuś dowalił..... planujesz związek nawiązany w realu?..... naucz się naprawdę czytać...... :)))))))) .....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różne przypadki zdarzają się w realu i różne w necie. Nie ważny jest sposób poznania. Ważne jest dostrzeżenie w drugiej osobie tego czegoś wyjątkowego. No bo to się chyba tak zaczyna.....

      Usuń
    2. Takich historii jest na pewno wiele. W czym problem je opowiedzieć? Tym nieśmiałym, bojącym się, myślącym że nie wypada, chyba to pomoże. Nie będą już myśleli, że są odmieńcami, że to co czują to coś nienormalnego.

      Usuń
    3. Nie ważne jak i gdzie. Nie istotne na jak długo. Najważniejsze, że są i nas nie omijają. :)

      Usuń
  8. Zryczałam się czytając o tych miłościach. Mam koleżankę, która poznała faceta na portalu randkowym jakimś tam. Polak, mieszkający w Niemczech. Pisali, pisali, spotkali się, pokochali. Ona tam teraz jest. Wyjechała do niego. Nie wiem co im los przyniesie, ale cieszę się, że moja koleżanka rozkwitła i jest szczęśliwa. I, że odważyła się zmienić swoje smutne, do dupy życie.
    Ja swojego nomena-omena znałam wcześniej, od dwudziestu lat....Ale mężata byłam, więc nie wchodził w grę, choć podobał mi się okrutnie. Los chciał, że już po rozwodzie gdy wlazłam na Fb i się zarejestrowałam- zaczepił mnie. I tak zaczepia codziennie:)
    Tfarorzek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...... ja mam Przyjaciółkę, która przez lata szukała.... kiedy w końcu wyszła z cienia, ten pierwszy raz nie zakończył się trwałą i żarliwą miłością, ale mocną przyjaźnią..... ale to wyjście z cienia nicka, za którym się chowała, zaowocowało naprawdę fajnym i trwałym związkiem, który rozpoczął się również w sieci..... a dzieliło Ich morze..... On w Norwegii, Ona pod Warszawą..... teraz razem kulają się przez świat.... i są bardzo fajni.... tak jak Ich relacje..... też fajne..... chcecie być fajni?..... szukajcie i wynurzajcie się z cienia, w jakim marzycie cierpiąc...... :))))) ....

      Usuń
    2. @Tfarorzek. Ludzi z tak czułym sercem prędzej czy później spotyka to co najpiękniejsze. Wtedy trzeba odrzucić wszystkie "przeciw", obawy, lęki i inne rzeczy przeszkadzające dojrzeć uczuciu. Warto tak zrobić, choćby po to by na chwilę poczuć się szczęśliwym.

      Usuń
    3. A więc do odważnych świat należy :)

      Usuń
  9. Odległość, różnice wieku itp stanowią jakąś tam przeszkodę. Kiedy jednak naprawdę przychodzi "ta miłość" nie myśli się o tym, nie kalkuluje, nie widzi się żadnych barier i trudności. Każde miejsce i czas jest odpowiedni. I to jest właśnie to.

    OdpowiedzUsuń
  10. Och jak fajnie udawać, że się ma, że się poznało, że jest cudnie. I fajnie w to wierzyć. I się oszukiwać. W dni powszednie da się z tym żyć. W samotne łikendy chce się wyć. Rym nie zamierzony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż od nas samych zależy co się ma, a co się nam wydaje. Trochę więcej wiary w siebie, a to co wydaje się niemożliwe, staje się możliwe. Kiedy pierwszy raz moja audica zaparkowała na dużym parkingu prawie naprzeciw jej domu, też myślałem pooglądam stojące tam ciężarówki i wrócę do domu, żeby marzyć. Stało się jednak inaczej.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Oszukiwać się samemu to niezbyt ładnie. Uwierzyć w siebie to już lepiej. A mówić już cię mam i po co się starać więcej to zbrodnia dla miłości.

      Usuń
    5. HMM dziwne czemu ludzie mysla ze kazdy udaje.....moze Ty A. za duzo krecisz ;ze masz takie podejrzenia w stosunku do innych!!!

      Usuń
  11. To jest takie piękne. Ja prawie płaczę. Dlaczego taka miłóść mnie nie nie spotkała??????? Dlacego????Ja też tak chciałabym!!!!!
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcieć, to już jest coś. Przestać się tego bać, to już wiele. Trafić na właściwą osobę to jest właśnie to.

      Usuń
    2. Lepiej działać niż płakać :)

      Usuń
  12. Moi drodzy, ja również myślałem, że życie w tym temacie jest ułudą. Tak do niedawna tak myślałem. Nawet kiedy moja audi zaparkowała na dużym parkingu w pobliżu jej domu, pomyślałem to chyba jakaś farsa. Pooglądam tam stojące ciężarówki, trochę pośmieję się z siebie i pojadę do domu. Miłość z FB to nie możliwe. Duża różnica wieku, to możliwe tylko w wirtualu. No, a jednak. Spróbójcie, to nie boli :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Trzeba miec odwage,aby zakochac sie na portalu.Dochodzi jeszcze kwestia zaufania,bo trudno zaufac nieznajomemu/mej,wielu jest takich na portalach,ktorzy szukaja wrazen,przygod milosnych,ale nieczesto slyszymy o tej prawdziwej wysnionej i jakze wyczekiwanej milosci.Cieplo robi sie na sercu,gdy czytamy takie HISTORIE.Bo Milosc jest w nas,tylko potrzeba tej 2 polowki,ktora bedzie pasowac do nas.Kazdy chce byc kochany,ale nie kazdy wie,ze milosc to nie tylko branie,to dawanie calego siebie,to akceptacja tej 2 polowki z wszystkimi wadami i zaletami,to nie tylko sex,to rowniez wspolne radosci i troski,to wspolny smiech i placz,wspolne spacery i obowiazki,to usmiech,musniecie,wspolne milczenie i rozmowa.Tego zycze Wam wszystkim(i sobie rowniez)E.B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż w realu następuje to chyba trochę inaczej. Jakiś błysk oka, podwyższone ciśnienie, przyspieszony oddech. Mówią, że mężczyźni to wzrokowcy, a więc uroda idzie na pierwszy plan. Uważam, że panie też tak nas postrzegają. W wirtualnych bliskościach mamy oczywiście zdjęcia, no ale różnie z tym bywa. Dla zdjęć czas się zatrzymuje. A więc co? To co piszemy, jakie mamy poglądy na wiele spraw, jacy jesteśmy. Nagle ktoś z nas czymś ujmuje, czasami to jest jeden maleńki pościk. A dalej samo się jakoś kula. Zaczyna nam się miło z kimś pisać, wymiana telefonów itd. W końcu zaczynamy mówić o sobie. Nie wszystko łatwo przechodzi przez gardło. A gdy okazuje, się że pewne sprawy nie mają znaczenia dla tej drugiej osoby, zaczyna być fajnie. Marzymy o spotkaniu. Nie zawsze wirtualne romanse chcą tego. Czasami podświadomość mówi nie, nie bo to się zepsuje. Nie bo ktoś z nas może być rozczarowany. Jednak kiedy tych dwoje decyduje się na taki krok, to znaczy że zaczynają się dziać poważne sprawy. A kiedy na tym pierwszym spotkaniu padają słowa kiedy będzie następne, a odpowiedź brzmi, jak kiedy - jutro, to już jest super.

      Usuń
  14. Guru, wzruszyles mnie tym tematem o milosciach. Masz serce i potrafisz patrzec w serce. Zawsze przypuszczalam ze to co piszesz to poza taka twoja maska, a teraz pokazales swoje prawdziwe JA. I ja to cenie ze sie nie bales odkryc. KOCHAM CIE!!!!
    Napisze do ciebie na privfb. Odpiszesz. Chcialabym osobiscie poznac mezczyzne ktorego od dawna podziwiam.
    Twoja Fanka z Warszawy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż droga fanko, widzisz jak to łatwo przychodzi. Nie wiem co na to Andrzej, ale tak miłe słowa zawsze łechcą nasze serca. A miłości są różne - od tych platonicznych do tych co zagłuszają ryk lwa. Powodzenia.

      Usuń
  15. Andrzejku, jasne, ze takie rzeczy sie zdarzaja, maja miejsce. Tylko czy to jest milosc, czy moze fascynacja, ukladanie sobie we wlasnej wyobrazni obrazu kogos z drugiej strony monitorka. W taka osobe zaklinamy wszystkie nasze zachcianki, marzenia, wyobrazenia, ktore wczesniej czy pozniej weryfikuje real. Owszem, moze zweryfikowac pozytywnie, ale to juz nie ma nic wspolnego z osobami klepiacymi w klawiaturke... Znajomosc w sieci, to znajomosc "od konca". Wrealu jest tak, ze najpierw zwracamy uwage na phisis czlowieka, zapach, sposob wyslawiania sie, patrzymy w jego oczy, w sieci zas- poznajemy najpierw wnetrze- sila rzeczy opierajac sie na nie zawsze prawdziwym obrazie budowanym przez nasza wyobraznie i kreaitwnosci poznawanego osobnika. Dopiero pozniej, zaczynamy rozmowy telefoniczne i w koncu umawiamy sie, by zobaczyc sie po raz pierwszy. No chyba, ze ktos preferuje cyberseksik :)

    Mariusz P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mariuszu masz dużo racji. Czasami budujemy sobie taki ołtarzyk. Kompa, telefon każda ze stron włącza, odbiera kiedy ma nastrój, kiedy ma ochotę na rozmowę. Życie w realu jest niestety inne. Są problemy, zmęczenie, stres...., czyli wszystko to czego nie pokazujemy np. tutaj. Kiedy decydujemy się przejść z jednego etapu do drugiego, niestety to nas nie ominie. Dlatego niektórzy nie decydują się na krok dalej, boją się że ta piękna iluzja pryśnie. Kiedy starczy nam odwagi, by zmienić wirtual na real, ryzykujemy dużo. Zawsze po kilku spotkaniach czar może prysnąć, a wtedy na pewno wszystko i wszędzie się skończy. No, ale bojąc się spotkania nigdy nie dowiemy się nic więcej niż to co nam podano. Decyzje i wybór należy tylko do Was. Ja spróbowałem i nie żałuję. Ale takie obawy mieliśmy. Może zaowocowało to, że od samego początku rozmawialiśmy o wszystkim szczerze. Anka powiedziała, że chciałaby mieć takiego ojca, była ciekawa jakie mam relacje z dziećmi z poprzednich maleństw. Te etapy kolejnych fascynacji sobą następowały powoli. Nie od razu zobaczyła we mnie faceta, a ja w niej kobietę. To trwało jakiś czas. Jej zdziwienie, że facet w moim wieku może mieć podobne poglądy jak dwudziestolatki, potrafi słuchać tej samej muzyki, grać w piłkę i nie jest zniedołężniałym staruszkiem, tylko wysportowanym facetem, były miłym rozczarowaniem. Zaczęła ją ciekawić muzyka mojej młodości, jakie kiedyś miano poglądy na wiele spraw. Okazało się że czas połączony wtedy i teraz stanowi fajną mieszankę i da się z tym żyć. W końcu padło pytanie. Wojtku kto z was ma trzydzieści, a kto sześćdziesiąt lat. Tak wtedy znaliśmy się już w realu, a odpowiedź na to pytanie, dała sobie sama. Wiesz Michu, facet sześćdziesięcio letni składa się z trzech części, każda ma po 20 lat. To było naprawdę miłe. Kiedy są czasem gorsze momenty, proszę ją by poszła na FB i przyprowadziła tą Anię co poznałem. Jak na razie to działa. Uśmiech wraca i znowu jest ok.

      Usuń
  16. Andrzeju, bardzo ciekawy temat. Ja też miałem taką miłość. Spotkalismy się dopiero po miesiącu korespondencji i telefonów. To było to, ale ja to zaprzepaściłem. Sam nie wiem dlaczego. Jakąś miałem depresję i na "parapetówie" u kolesia przespałem się z inną. Ona się o tym dowiedziała od koleżanki i koniec. Tęsknię za nią ale ona nawet nie chce słyszeć o mnie. Zawiodłem i bardzo tego żałuję.
    Powiedz mi Andrzeju jak mógłbym ją przebłagać. To ona była moją połówką z jabłka. Powiedz Andrzeju Rodan w swej mądrości jak ponownie się do niej zbliżyć zeby mi wybaczyła???????????
    KAZ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ KAZ przepraszam, ale odpowie Ci Wojtek, gdyż Andrzej w całości przekazał mi odpowiedzi na komentarze do tego opowiadania. No cóż chłopie zawaliłeś na całego. Teoretycznie jest szansa na przebaczenie. Wszystko zależy jakie wartości ma wierność dla Twojej partnerki. Staraj się z nią szczerze porozmawiać. Jak zaczniesz kręcić i bagatelizować, to raczej to wyczuje. Dziewczyny mają taki szósty zmysł. Powiedz jej co ona dla Ciebie znaczy, pokaż, że kochasz ją naprawdę. Znam podobny przypadek. Facet był tak zdesperowany, że gotów był na wszystko. Zrobił nawet stronę internetową z napisem przebacz mi (+ jej zdjęcie i imię) i wkleił do wszystkich wyszukiwarek. Dziewczyna jakoś to połknęła i co? Za dwa tygodnie dowiedziała się, że charakter mu się nie zmienił, pojechał ją zdradzać 50 km dalej. No i to był koniec. Ale bądź dobrej myśli, zaimponuj jej czymś, pokaż, że jesteś wart jej miłości. Życzę powodzenia.

      Usuń
    2. czlowiek z depresja raczej nie ma ochoty na zdradzanie dziewczyny.....najpierw sprawdz co znaczy depresja!!!!!

      Usuń
    3. Ok, ja Ci wierzę, ale nie o to Ci chodzi. Musisz jej to udowodnić. Ale skoro ją aż tak kochasz, to warto próbować wszystkiego. Zaproś ją na blog Andrzeja, niech poczyta co inni mówią o miłości, zaśpiewaj jej piosenkę nagraj i wysili sms-em. Wszystko jest dobre, co może doprowadzić do jej serca. A depresja tylko pogłębi Twojego doła. Zrobisz się nie do wytrzymania. Działaj jak facet.... zresztą Ty ją lepiej znasz.

      Usuń
  17. Prawdziwa miłość...(z internetu) to nie związek idealny, bo takie nie istnieją, ale pełen kłótni i godzenia, łez i uśmiechów. I mimo, że jest ciężko i ma się dość, nie poddajesz się, bo wiesz, że z TĄ osobą jesteś szczęśliwszy niż z kimkolwiek innym....Czyli samo życie? Niby takie proste, a jednocześnie zawiłe i pokręcone jak świński ogonek....Tylko dlaczego tyle złamanych serc na tym łez padole? Tyle rozwodów, tyle złości, tyle "sierot"....Skąd w nas syndrom "jeża"? Przecież jeżyk nie wie cy ma dostać coś dobrego, czy kuksańca...ale, zanim zostanie "dotknięty", już zwija się w kłębuszek pokazując wszystkie igiełki....Wojtek ma rację - MUSIMY przestać się BAĆ!!!Tylko łatwiej to powiedzieć lub napisać niż wprowadzić w życie. Czy istnieje TAKA miłość jak Wojtka i Anki. TAK!!!Mam takich sąsiadów...są już małżeństwem i maja synka.Oboje "po przejściach". Czy ja bym się "odważyła" otworzyć na taką miłość poprzedzoną wirtualną znajomością? Nie wiem...syndrom jeża....itd...Niestety, najłatwiej przychodzi nam "zamykanie się" w czterech ścianach i "otwieranie się" na FB. Mam tylko nadzieję, że TO "otwarcie" na FB zaowocuje rzeczywistym otwarciem na ŻYCIE!!!!Czasami rzeczywiście wystarczy, po prostu wyjść z domu... Nie bać się wyjść do kina, czy do kawiarni. Każdą podróż zaczyna.....pierwszy krok!!!Renatka!

    OdpowiedzUsuń
  18. Mistrzu Andrzeju, myślę, że tym razem pochopną opinię wydajesz. Poprzedni felieton pojawił się w okresie przedświątecznym, kiedy to, - zwłaszcza panie - "siedzą w garach". Temat był interesujący, godny poważnej dyskusji; i mnie też zabrakło czasu na skomentowanie.
    Tym odcinkiem poruszyłeś moje serce! Subtelności tego pięknego uczucia wyczuwasz perfekcyjnie, o takiej miłości chyba wszyscy marzą, a tylko niektórzy jej doświadczają... to wielkie szczęście!
    Nie łatwo jest odnaleźć się w realu, myślę, że na fejsie łatwiej na siebie trafić. Jednak wydaje mi się, że na publiczne otwarcie się nie wszystkim starczy odwagi. A może? ... uwielbiam opowieści o spełnionym szczęściu :-)
    SN

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ SN. Ludzie czasami przechodzą obok swojego przeznaczenia nie zwracając na nie uwagi. Fakt nie zawsze i nie każdemu jest to pisane jak mówisz. A co do publicznej otwartości, to zgadzam się się z Tobą. Ludzie nie wiedząc jak to zostanie przyjęte zachowują to dla siebie, choć czasami chce się im krzyczeć. Odnośnie tematu poprzedniego, o którym wspominasz. Racja chyba makowce wzięły górę. Nie dalej jak dziś pewna dziewczyna zwierzyła mi się że chciałaby opowiedzieć o domach publicznych, podatkach itd w Niemczech. Doradziłem, żeby weszła na blog Andrzeja i opisała to wszystko. nie wiem co zrobi, miała pewne opory, ale chyba ją skusiłem ciekawością tematu. A więc chyba tam co nieco przyrośnie, a raczej możemy liczyć na to że będzie ciekawe. No cóż Mistrz wyleciał i wróci chyba dopiero pod koniec tygodnia. Zamiesiłem o tym post na jego stronie. Pozdrawiam.

      Usuń
  19. No cóż syndrom jeża to poważna sprawa. Ale można to pokonać. Wiem co mówię i chcę uniknąć szczegółów, by nie wprawiać Miśkową w zakłopotanie. Na początku naszej znajomości nie było zbyt wiele miejsca na uśmiech, potem śmierć jej najbliższej osoby. Kolcy nie było, ale taka skorupka żółwika zamykała się szybko. Ale po niedługim czasie znowu pojawił się uśmiech na jej twarzy i padło pytanie Wojtku dlaczego Ty to dla mnie robisz? Po prostu trzeba zrozumieć tą drugą osobę. Nie boczyć się na to, że tak się dzieje, a starać się dociec dlaczego i poszukać sposobu by to zniknęło. Budowanie wzajemnego zaufania do siebie, to czasami długa droga, ale warta tego by ją zbudować.

    OdpowiedzUsuń
  20. W jednej z książek Rodana, autor zamiescil takie zdanie: do Raju jedzie sie karawanem. Ja wlasnie wyjechalam z raju prawie karawanem,. W czasie gdy bylam jescze "młódką", co prawda z odzysku(rozwód), nie bylo internetu, wiec ten sposob zawierania znajomości był podówczas niedostepny. Ale to byl czas, kiedy ochlonęłam juz po "rozkoszach małzeństwa" i przyszedł czas, gdy zaczęłam mysleć o kimś bliskim i oddanym. To on mnie znalazł- zwykly, przecietny, ale zacząl mi sie co raz bardziej podobać. Obdarzylam go w końcu calym zapasem nagromadzonych, niewykorzystanych uczuć.A on je brał! Cale 5 lat brał!Ja ufalam, dawałam mu serce na dloni, a on w pewnym momencie rzucil tym sercem o ziemie i podeptał i opluł.To ja pisalam wiersze dla niego, do szuflady, ktore potem wszystkie spalilam, jak wszytko inne , co sie wiązalo ze wspomnieniami. Do dzisiaj myślę o nim i bardzo chciala bym go spotkac - po to by przypierdolic mu w ryj. Nie dlatego, ze wybral bogaty ozenek z córką krawca kozuchów, ale dlatego,ze nie mial odwagi powiedziec mi prawdy. A ten karawan, ktory mnie wywiódł z raju, na ugory, chyba jechal przez Arktykę, bo mam chyba sopel wbity w sam srodek serca.Grazyna (wilk)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś, na zarzut "lodówka" odparowałam...do takiej lodówki potrzebna jest solidna grzałka...Taki sopel w sercu jest chyba gorszy od kolców, ale....Wiele lat temu, wracając do domu, pędząc do autobusu, oczywiście z siatami(zakupami)...nagle usłyszałam głos młodego człowieka stojącego na chodniku(którego mijałam w pośpiechu)"dziewczyno, kto cię tak skrzywdził". W pierwszej chwili nie wiedziałam, że to do mnie...Dopiero w autobusie dotarło do mnie, że to MUSIAŁO być do mnie...Ale dlaczego? Całą drogę rozmyślałam o tym...weszłam do domu....minęłam lustro i.....zobaczyłam własną twarz, wykrzywioną dziwnym grymasem....usta zaciśnięte, a oczy, zawsze piękne i wielkie, nagle - szparki....Wtedy po raz pierwszy(wreszcie) zaczęłam walkę z depresją....Po wielu latach, dzięki pierwszej wnusi wyszłam z leków...Czy jest już w porządku? Raczej nie...Zycie dopisuje coraz to nowe rozdziały naszego życia kopiąc nas w du...żeby nam za dobrze nie było. Czy w tym wszystkim jest miejsce na miłość? Pewnie jest, ale syndrom jeża, czy żółwika...No i tak po prawdzie, to nie dajemy sobie sami SZANS na WYJŚCIE do ludzi....Boimy się ośmieszenia, boimy się ponownego "skaleczenia"....A kwestia wieku? Miłość nie patrzy na wiek...razi z wielka siła młodych i starych, tylko emocje są bardziej wyważone...Czego mi brakuje najbardziej? Spania "na łyżeczkę", przytulenia, gdy jest mi ciężko na duszy....Ale z drugiej strony....wolność. Czy warto ją poświęcić dla kogoś, kto przecież nie daje "gwarancji", że będzie "kochał" dozgonnie...I tak jak Grażkę "skaleczy", zostawiając sopel w sercu? Jak to mówią - wybór należy do "ciebie". Czy rzeczywiście tak jest? Renatka!

      Usuń
    2. Renatko dlaczego aż tyle goryczy? Czy trochę sama nie jesteś sobie winna? Co zrobiłaś by tak nie było? Sama piszesz: siatki w ręce i dzielna matka polka w kolejki. A co w tym czasie z uczuciami? Zaciśnięte zęby, wykrzywiona twarz, nie piękne oczy tylko szparki. Wiem, to poświęcenie dla rodziny, mam ją - a więc po co się starać pielęgnować miłość, przecież i tak wszyscy wiedzą, że ich kocham. Noszę siaty, gotuję obiadki, uwielbiają mnie za wyszorowane podłogi, za pocerowane skarpety.. Nie moja droga,, sama w sobie przestałaś widzieć kobietę. Miłość trzeba pielęgnować, a nie uważać, że skoro była to tak zostanie na wieki. Moja rada. Zrób z siebie bóstwo i spróbuj na nowo. Potrafisz być super na necie, w życiu realnym też sobie z tym poradzisz. Powodzenia dziewczyno.

      Usuń
  21. Jednak musze dopisac kilka słów, bo wyjdzie ,ze jestem stara hetera, pelna jadu i zimna , jak wyzęj wymieniony sopel lodu. To jest trochę inaczej. Zrobilam zbyt ostrożna i nie daje na krechę kredytu zaufania. Jak wiadomo, zycie sklada sie z drobnostek, ale własnie te drobnostki decyduja o naszym stosunku do innych osób. W pewnym wieku wiekszośc hormonów poszla sobie spać, wiec sex nie jest tematem wiodącym - ALE - ale czasem i mnie zdarzaja sie sny "z pogranicza"- no chociaż tyle i dziekuje naturze i za ta namiastkę. Natomiast rzeczywiście na fejsie jest pare osób, ktore mnie fascynują swoimi wypowiedziami. Nie ma to nic wspólnego z sexem- a jednak coś w tej fascynacji jest. Czy to zbieżnośc poglądów, czy tak , jak to napisal Rodan umiejetność kończenia napisanego zdania przez tą druga osobę - nie wiem .....
    Zadna to tajemnica, wiec wstydzić sie nie muszę, ale właśnie takie postrzeganie rzeczywistości, pociaga mnie do niektorych osób.Nie ulegam jakiejś chwilowej fascynacji i nie zmieniam "obiektu" zainteresowania,ale pierwsza osobe, którą poznalam dzieki książkom - to jasne - byl i pozostał Rodan, zwlaszcza, że FB daje mi ta mozliwośc częstego(ale nie nachodliwego!)kontaktu. Wymienie też 2-gą osobę, którą poznalam wlasnie na fejsie- to Kuba Wątły - tak - to ten z "Krzywego Zwierciadła". Nawet nie kliknęłam na :dodaj do znajomych, ale cholernie lubie tego mlodego faceta, ktory ma oko i jak namierzy cel- to nie chybia. Ale to nie ma nic wspolnego ze sprawami damsko-męskimi -(szkoda!czasu nie cofnę)Grazyna (wilk)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę Ci, że to boli, ale czy warto rozdrapywać rany? Co to Ci da? Widzę, że to uczucie nie całkiem wygasło. Moja rada zapomnij o tym. Powiedz to był tylko epizod w moim życiu, było i się skończyło. Zacznij żyć na nowo. Nie planuj wielkiej miłości, ona nie przychodzi na zamówienie. Zacznij żyć na małym luziku, zrobisz się pogodniejsza , weselsza inaczej zaczniesz patrzeć na świat na życie i na facetów również. Spróbuj chociaż. Nie za każdym razem musi być tak samo.

      Usuń
  22. Witaj Wilczku, jak miło zobaczyć tu znajomych (chyba się nie mylę, poznałem po czcionce :) no cóż kto się na zimnym sparzył... Ale dziewczyno trochę więcej optymizmu. Świat nie produkuje tylko butów do zadawania kopniaków. Nie każdy facet to drań, nie każda dziewczyna nas zawiedzie. On składa się z różnych ludzi. Jest czasami problem z trafieniem na tą drugą połówkę, ale kto szuka... Ja przyjąłem inne postępowanie w zawieraniu znajomości. Każdemu daję jakiś tam kredyt zaufania. No cóż jak się na nim zawiodę, to trudno to odrobić. Spróbuj, może ta koncepcja patrzenia na ludzi jest ciut, ciut lepsza. A co do miłości, co tracimy dając jej trochę? Chyba nic, a zyskać możemy wzajemność. Powodzenia Wilczku :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Witaj Wojtku- ja 'odfajkowalam' te problemy - to dawno za mną. Lubie ludzi, lubie zartowac, czasem grubiańsko dokopać jełopom, ale im mniej zycia tym bardziej chce sie tego zycia "nachapać". Nie jestem mściwa i nie ganiam z nozem, zeby go wbic komus pod zebro.Mysle ,ze poczucia humoru mi nie brakuje. A to ,ze czasem otwieram sie przed Wami wszystkimi- to wcale nie dla wywolania współczucia, tylko po to by Wam wyostrzył się węch, słuch i wzrok. Pozdrowionka Grazyna (wilk)

    OdpowiedzUsuń
  24. Witaj Grażynko. Widzę, że działasz organoleptycznie i do tego nas namawiasz. Pewnie wszystkie organy są po to żeby ich używać. Tylko nie przesadzaj twierdząc, że pewne tematy już odfajkowane. W to nie uwierzę. Czasami pozornie nam się wydaje, że pewne księgi zostały już przeczytane i po do nich wracać. A potem okazuje się, że to tak jak z beczką benzyny. Mała iskierka wystarczy do spowodowania wybuchu. Tego Ci życzę, ale nie z paliwami, lecz z uczuciami. Wiesz jak to odmładza.

    OdpowiedzUsuń
  25. Wiem, wiem Wojtku- po takim odmladzajacym liftingu, zostaje tyle skory, ze wystarcza na neseser.... hi,hi,hi Grazyna (wilk)

    OdpowiedzUsuń
  26. No to neseser w rączkę i na wojaże.. hahaaa. Powodzenia Wilczku.

    OdpowiedzUsuń
  27. Grażynko, Wilczku wspaniały, czy próba liftingu została przeprowadzona pomyślnie? Pytam z troski i przyjaźni oraz z odpowiedzialności tego, któremu Andrzej pozwolił się trochę po szarogęsić na swoim blogu :)))))

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz skomentować nie tworząc konta, wybierz NAZWA/ADRES URL albo ANONIMOWY.