czwartek, 21 kwietnia 2011

ZBRODNIE KOŚCIOŁA część piąta


Zainteresowanych moimi książkami o tematyce historiozoficznej, religijnej, antyklerykalnej - informuję, że wystarczy kliknąć w link "KSIĄŻKI ANDRZEJA RODANA - OFICJALNY DYSTRYBUTOR" znajdujący się pod tytułem bloga, aby zapoznać się z tytułami i tematyką poszczególnych prac.

 Najsłynniejsza inwazja seksualnych diabłów (spopularyzowana współcześnie przez literaturę, teatr, operę i film) to słynne diabły z Loudon. Znakomity pisarz Aldous Leonard Huxley (1894-1963) w powieści „Diabły z Loudon” określił wszeteczną „współpracę” zakonnic z diabłami jako szok dla lokatorów najpodlejszych domów rozpusty w Europie.
Diabły z Loudun to pierwsza w karierze opera Krzysztofa Pendereckiego. Napisana na zamówienie Opery w Hamburgu (niemiecki tytuł opery: Die Teufel von Loudon), gdzie miała premierę w roku 1969. Od tego czasu dzieło to było wiele razy wykonywane, transmitowane przez radio, telewizję i wydawane na płytach.
Libretto opery Krzysztofa Pendereckiego oparte jest na dramacie Johna Whitinga Demony, który był pionierem nowej brytyjskiej dramaturgii. Whiting, zadebiutował w roku 1951, ale, niestety, zmarł dwanaście lat później w wieku zaledwie czterdziestu pięciu lat. Chyba najbardziej znana jest jego ostatnia sztuka The Devils of Loudun (Diabły z Loudun), która nawiązuje do autentycznych wydarzeń rozgrywających się w tym francuskim miasteczku  na początku XVII wieku. Tam właśnie odbył się proces wikarego parafii św. Piotra - Urbaina Grandiera, oskarżonego przez przeoryszę klasztoru Urszulanek o opętanie zakonnic i konszachty z diabłem.
Zbiorową histerię polowania na diabły w Loudon oddaje także film „Diabły” (Devils, 1971) w reżyserii Kena Russela. Zekranizowano go na podstawie powieści Aldousa Huxleya i sztuki Johna Whitinga (1960). W roli opętanej siostry przeoryszy wystąpiła Vanessa Redgrave, natomiast Urbaina Grandiera zagrał Oliver Reed.
W Polsce, nowela Jerzego Iwaszkiewicza (1894-1980)  „Matka Joanna od Aniołów” stała się kanwą scenariusza filmu Jerzego Kawalerowicza, zrealizowanego w 1960 r. Niecały rok później film ten zdobywa Srebrną Palmę na festiwalu w Cannes. Iwaszkiewicz „spolszczył” francuską historię, scenarzysta Tadeusz Konwicki utrzymał polskie tło historyczne. Rzecz dzieje się na smoleńszczyźnie. Do opętanej diabłem przeoryszy Joanny (grała ją Lucyna Winnicka) zostaje wezwany ksiądz Suryn (Mieczysław Voit). Budzące się między nimi uczucie – ksiądz nazywa opętaniem i chcąc ocalić Joannę popełnia wielką zbrodnię, skazując tym samym swoją duszę na wieczne potępienie. Film ten jest z pewnością jednym z najpiękniejszych wizualnie polskich filmów, ale sprzecznym z prawdziwą historią jaka wydarzyła się w Loudon i zakończyła dnia 18 sierpnia 1634 roku, kiedy to kanonik Grandier został żywcem spalony na stosie.
           Jeszcze inny głośny, wstrząsający dramat trafił także do literatury, teatru i filmu: „Czarownice z Salem” Arthura Millera. Ta sztuka miała tak zwane „podwójne dno”. Pierwsze: mieszkańcy spokojnego dotąd miasteczka, są podżegani przez purytańskich apostołów moralności do okrutnego polowania na czarownice. Rozprzestrzenia się nienawiść i donosicielstwo. Drugie: krytyka społeczeństwa amerykańskiego przeprowadzana przez Arthura Millera zaalarmowała Komisję do Badań Działalności Antyamerykańskiej. I to właśnie jej przewodniczącego, osławionego senatora, Josepha R. McCarthy’ego poddał Miller krytyce w dramacie „Czarownice z Salem”. Miller został oskarżony o popieranie komunizmu i w 1957 roku (odmówił składania zeznań!) skazano go za brak szacunku dla komisji na rok więzienia z zawieszeniem (w 1958 roku nastąpiła rewizja wyroku).
  Millerowski dramat został szybko sfilmowany, jednakże nie w USA, ale we Francji. Była to kooprodukcja francusko-niemiecka. W filmie z 1956 roku, w reżyserii Raymonda Rouleau, główne role odtwarzali: Yves Montand (Proctor), Simone Signoret (Elisabeth) oraz Mylene Demongeot (Abigail). Autorem scenariusza był Jean Paul Sartre.
           Najbardziej jednak doskonałym dziełem artystycznie, warsztatowo i pod względem uniwersalnej wymowy była ekranizacja Czarownic z Salem (The Crucible) z roku 1996. Jest to również adaptacja słynnej sztuki Arthura Millera opowiadającej o masowej histerii, oskarżeniach o czary i polowaniu na czarownice w purytańskiej Ameryce końca XVII wieku.
Scenariusz napisał sam autor, w rolach głównych wystąpili znakomici aktorzy, laureaci Oscara: Daniel Day-Lewis i Paul Scofield oraz nominowani do tej nagrody; Winona Ryder, Joan Allen i Bruce Davison. Reżyserował Nicholas Hytner, twórca wysoko ocenionego przez krytykę „Szaleństwa króla Jerzego". Twórcom zależało, aby powstał film o uniwersalnej wymowie, nie zaś tylko starannie zrealizowany obraz kostiumowy. Zdaniem krytyki światowej zamiar ten powiódł się dzięki znakomitej inscenizacji i doskonałej grze aktorów.
„Czarownice z Salem” jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku trafiły na listy lektur... zakazanych w wielu amerykańskich szkołach. Zostały wyrugowane z listy lektur szkolnych!    

Ciąg dalszy nastąpi


poniedziałek, 11 kwietnia 2011

ZBRODNIE KOŚCIOŁA część czwarta


Zainteresowanych moimi książkami o tematyce historiozoficznej, religijnej, antyklerykalnej - informuję, że wystarczy kliknąć w link "KSIĄŻKI ANDRZEJA RODANA - OFICJALNY DYSTRYBUTOR" znajdujący się pod tytułem bloga, aby zapoznać się z tytułami i tematyką poszczególnych prac.

Jestem przekonany, że św. Paweł był autorem sukcesu chrześcijaństwa, mimo że rzymski namiestnik Festus uznał go za istotę „bezrozumną”.
Nie docenił go.
Początkowo Paweł z Tarsu nosił imię Szaweł i z upoważnienia najwyższego kapłana miał aresztować zwolenników sekty Jezusa. Gdyby wypełnił to polecenie dziś nikt by nie słyszał o Jezusie, Judaszu i pozostałych apostołach.
Ale nagle stał się on wyznawcą nowej religii. Jak do tego doszło?
Dzieje Apostolskie podają „nawrócenie” Szawła, że nagle oświeciła go światłość z nieba: „A padłszy na ziemię, usłyszał głos, mówiący doń: Szawle, Szawle, czemu mnie prześladujesz? Który rzekł: Ktoś jest Panie? A on: Jam jest Jezus, którego ty prześladujesz; trudno jest tobie przeciw ościeniowi wierzgać. A drżąc i zdumiewając się, rzekł: Panie, co chcesz, abym uczynił? A Pan do niego: Wstań i wnijdź do miasta, a tam ci powiedzą, co będziesz miał czynić. A mężowie oni, którzy z nim byli, stali zdumieni, głos wprawdzie słysząc, lecz nikogo nie widząc. I wstał Szaweł z ziemi, a otworzywszy oczy nic nie widział…” (Dz.A. 9: 3-9).
Szaweł przyjął imię Paweł i zaczął propagować ideologię chrześcijańską. Jak piszę w „Życiu erotycznym papieży” chrześcijan uważano początkowo za sektę bez przyszłości. Rzym śmiał się z religijnych dysydentów, którzy głosili Ewangelię miłości nieprzyjaciół i przebaczenia.
Śmiem twierdzić, że tylko dzięki niestrudzonym wysiłkom Pawła z Tarsu mała  żydowska sekta przerodziła się w potężną religię i niesamowicie sprawny system zhierarchizowanej władzy.
Przypomnę, że w 49 roku n.e., a więc zaledwie 16 lat po śmierci Jezusa Chrystusa, cesarz Klaudiusz (Tyberiusz Klaudiusz Neron, 41-54 n.e.) wypędził z Rzymu wyznawców Jezusa.
Gdyby Klaudiusz był konsekwentny dziś nikt nie słyszałby o chrystianizmie.
Tak się jednak nie stało.
Rok później w Jerozolimie odbył się zjazd nowej sekty. Używam słowa „sekta”, bowiem działała ona wewnątrz judaizmu, aby potem po wyodrębnieniu się przyjąć własne zasady organizacyjne oraz wyznaniowe. A jak wiadomo definicja sekty brzmi:  „Grupa religijna, która się oderwała od któregoś z wielkich Kościołów panujących i przyjęła własne zasady organizacyjne; odłam wyznaniowy jakiejś religii” (Słownik wyrazów obcych, str. 673, Warszawa 1977). Chrześcijaństwo mogło być uznawane za sektę. I rzeczywiście tak było, jak świadczy wypowiedź oficjalnych przedstawicieli ówczesnego wielkiego Kościoła o apostole Pawle: „Albowiem znaleźliśmy tego męża zaraźliwego i wszczynającego rozruch między wszystkimi Żydami po wszystkim świecie, i herszta tej sekty Nazarejczyków”. (Dz 24,5).
Na zjeździe w Jerozolimie zwolennicy Pawła twierdzą, że stanowią nową religię. Natomiast zwolennicy Piotra utrzymują, że chrystianizm jest tylko reformą judaizmu i dotyczy żydów obrzezanych. Nie ukrywam, że wcześniej podobnie uważał sam Jezus, który nie chciał założyć nowej wspólnoty religijnej niezależnej od tradycyjnego judaizmu.
Następuje podział ról i zadań. Paweł prowadzi misje poza Palestyną – Piotr koncentruje się na nawracaniu Żydów. Paweł prowadził swą misję wśród pogan – Piotr wśród Żydów.
Z perspektywy wieków, Paweł, „bezrozumna istota”, miał rację! Przyciągnął do nowej religii dziesiątki tysięcy osób.
Wydarzenia polityczne miały duży wpływ na dalsze losy wyznawców Chrystusa i piszę o tym w 8. i 9. rozdziale mojej książki ŻYCIE EROTYCZNE PAPIEŻY („Erotyzm Starego Testamentu” oraz „Erotyka Chrystusowa”).
Przypomnijmy: wybuchło bowiem  powstanie w Judei, które ogarnęło cały kraj. Na czele wojsk rzymskich stanął konsul Tytus Flawiusz Wespazjan (późniejszy cesarz). W 70 roku n.e. Rzymianie zdobyli Jerozolimę, burząc i paląc miasto oraz świątynię żydowską. Chrześcijanie rozproszyli się. Upadek tej żydowskiej sekty wydawał się bliski.
A już wydawało się, że peryferyjna religia ulegnie zapomnieniu i odejdzie w mrok zapomnienia.
Tak się jednak nie stało.
Upadek Jerozolimy spowodował decentralizację nowego kultu. Rzym przejął rolę stolicy wszystkich chrześcijan i po pewnym czasie stał się „świętym miastem”. Ale dużo jeszcze wody (i krwi) upłynęło w Tybrze, zanim chrześcijaństwo stało się religią dominującą. Wyznawcy Chrystusa wcale też nie byli takimi, którzy uderzeni w policzek – nadstawiali drugi.
Jestem głęboko przekonany, że gdyby wówczas wiarygodnie podważono „boskość” Chrystusa, to cały misternie budowany przez późniejszy wielki gmach chrystianizmu nie zostałby zbudowany.
Ciąg dalszy nastąpi

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

ZBRODNIE KOŚCIOŁA część trzecia


  Zainteresowanych moimi książkami o tematyce historiozoficznej, religijnej , antyklerykalnej - informuję, że wystarczy kliknąć w link "KSIĄŻKI ANDRZEJA RODANA - OFICJALNY DYSTRYBUTOR" znajdujący się pod tytułem bloga, aby zapoznać się z tytułami i tematyką poszczególnych prac. Ale ad rem.    
Nikt jeszcze nie odpowiedział na pytanie: skąd wziął się Bóg na świecie?! Przecież świata jeszcze wtedy nie było. Dopiero pojawił się ten mądry gość, Wielki Czarodziej o nieskończonej mocy i możliwościach, Genialny Projektant, i stworzył to wszystko.
Przybysz z nikąd?
Postać na podobieństwo Wielkiego Iluzjonisty Davida Copperfielda?
Młode pokolenie wychowane na komiksach, amerykańskich kreskówkach i lalkach Barbie i wyścigach Formuły 1, domaga się bohaterów w stylu Spider-Mana, Supermana, czy Harry’ego Pottera, i gotowe jest przełknąć hipotezę o Wielkim Czarodzieju, który stworzył świat i ludzi, szatana i anioły, i zwierzęta, i rzeki, i morza, i słońce, powietrze, niebo, piekło i całą tę resztę, która do chwili obecnej odbija nam się czkawką. Ale przecież Bóg, to nie Superman, bardziej przypomina bohaterów już trochę pokrytych kurzem, mrocznych i pełnych okrucieństwa baśni braci Grimm, z ich historiami pełnymi magii, zabierających czytelników do świata, gdzie wierzy się w to, co nierzeczywiste, a prawda miesza się z fikcją.
Odpowiedź na takie pytania przypomina duży stopień trudności, jak przy odpowiedziach na pytanie: jaki jest kolor absurdu, lub czy Jezus naprawdę zmartwychwstał? Bardziej łatwa byłaby odpowiedź na: czy istnieją różowe myszki, albo białe słonie?
Jaki mózgowy mechanizm (układ nerwowy?) zezwala na tak szybką przyswajalność wiary religijnej? Czy religia jest infekowana przez ludzi już  jako dzieci, a może, lepiej byłoby rzec: jest formą indoktrynacji? A może religia jest adoptowana przez ludzi podobnie jak miłość, stan zakochania, przyjaźń, nienawiść? Ale gdzie wtedy jest rozum?! Gdy rozum śpi budzą się demony!
A może wiara religijna i jej wszystkie występujące symptomy w układzie nerwowym człowieka, przede wszystkim w mózgu są adoptowane podobnie jak na przykład... orgazm? Przecież przeżywanie religijne podrażnia ośrodki w mózgu, wysyła sygnały do wszelkich zakątków ciała, wytwarza rodzaj napięcia mistycznego, połączenia z Bogiem.
Podobnie orgazm. Już przy grze wstępnej wysyłane są do mózgu potężne bodźce seksualne. Zarówno w pierwszym jak i w drugim przypadku po wygaśnięciu religijnego lub erotycznego napięcia – następuje błogosławione wrażenie odprężenia. I takie wrażenie mają chyba Mohery, kiedy przez tego cwaniaczka Rydzyka usiłują zjednoczyć się z Bogiem.
Religia jest, podobnie jak seksualizm, najgłębiej zakorzeniona w ewolucyjnej przeszłości człowieka. Zarówno religia jak i seksualizm jest naszym ewolucyjnym dziedzictwem. Były z nami od początku życia ludzkiego.
I jeszcze jedno: wyobraźmy sobie taką hipotetyczną sytuację. Dokonajmy wyprawy w świat antropologii i społeczeństw dzikich. Wyobraźmy sobie, że światowej sławy, Bronisław Malinowski, polski antropolog społeczny i ekonomiczny, podróżnik a także etnolog, religioznawca i socjolog – znalazł się na wyspach Melanezji gdzie prowadził badania i natknął się na wielce interesujące wierzenie religijne tamtejszej społeczności dzikich.
Jakie to było wierzenie?
Otóż miejscowy szaman błogosławi chleb i wino, a one natychmiast stają się krwią i ciałem Boga zrodzonego z dziewicy. Owa dziewica, jego matka, nigdy nie umarła tylko „żywcem” została wzięta do nieba. Natomiast jej syn nie ma biologicznego ojca (pałęta się tam jakiś nieudacznik Józef, ale dzicy nie traktują go jako ojca, ale raczej jako rogacza). Tamten jest synem Boga, a jego matka zostaje zapłodniona przez gołębia (Ducha Świętego), który spermę przyniósł w dzióbku (czyżby Bóg Melanezji się onanizował, no bo skąd nasienie?).
Szaman wypija to wino, czyli krew, a zgromadzona społeczność spożywa boskie „ciało” w postaci opłatka.
Profesor Malinowski natychmiast pisze (oczywiście, założeniem a priori tego eksperymentu jest, że Malinowski nie zna religii chrześcijańskiej), że należy tu zastosować teorię psychoanalityczną do badań życia dzikich, a o ona, jako taka, jest bardzo interesująca dla badacza pierwotnego człowieka, jego kultury i życia religijnego, świadomych jak i nieświadomych aspektach ludzkiego umysłu. Uczony więc podkreśla niski poziom cywilizacji tej społeczności i analizuje konsekwencje, jakie jej życie religijne i wierzenia, niezrozumiałe dla ludzi cywilizowanych, przyczyniają się do formowania życia grupowego. Dzieworództwo traktuje jako mit, a resztę opowieści o Synu Boga (na przykład: jego zmartwychwstanie) jak legendę, podobnej tej jak mit o Tudavie, bohaterze zrodzonym z dziewicy zapłodnionej w wyniku działania wody ze stalaktytu. Ta legenda szczególnie była głośna na Wyspach Trobrianda.
Zaś spożywanie ciała Boga – uczony antropolog nazwie jednym słowem:
KANIBALIZM!
Religia chrześcijańska jest oparta na kanibalizmie. Oprócz tego na oszustwach, zbrodniach i jednym gigantycznym kłamstwie...
Ciąg dalszy nastąpi.