niedziela, 31 lipca 2011

POLOWANIE NA CZAROWNICE część piąta


Zainteresowanych moimi książkami o tematyce historiozoficznej, religijnej, antyklerykalnej - informuję, że wystarczy kliknąć w link "KSIĄŻKI ANDRZEJA RODANA - OFICJALNY DYSTRYBUTOR" znajdujący się pod tytułem bloga, aby zapoznać się z tytułami i tematyką poszczególnych prac.
             
A oto inni „sławni” inkwizytorzy katoliccy. Jean Bodin specjalizował się w zakładaniu kajdan z rozżarzonego żelaza oraz w wypalaniu na ciele piętna. Spalenie czarownicy zajmowało mu niecałe pół godziny, co jednak nie podobało się zebranej tłuszczy spragnionej dłuższego widowiska.
Wielki inkwizytor Hiszpani (od roku 1483) Thomás de Torqemada, dominikanin, gdziekolwiek się pojawiał, otoczony był przez straż przyboczną złożoną z trzystu zbrojnych ludzi. Obawiał się, i słusznie, zamachu na swoje życie, zemsty ze strony rodzin tych, których zamordował. Torquemada wyprawił na stos ponad szesnaście tysięcy ludzi, siedem tysięcy ekshumowano i pośmiertnie skazano „na śmierć” a majątek skonfiskowano na rzecz króla. Około stu tysięcy skazano na dożywocie i utratę mienia. Torquemada był autorem innych procesów (Żydów, Maurów, heretyków, czarownic) w których wyrokami była: chłosta, galery, wygnanie z kraju, wystawienie pod pręgierzem, więzienie. Juan Antonio Llorente podaje liczbę 31 912 spalonych ludzi i 291 450 skazanych na więzienie.
           Wizerunek tej mrocznej postaci, a jednocześnie próbę obrony, Torqemady, przedstawia  Walsh, w książce Personajes de la Inquisición: „Bardzo surowy dla innych, a szczególnie w stosunku do samego siebie. Nigdy nie jadał mięsa, spał na gołej desce i nie nosił bielizny. Pozostawał nieprzekupny, zamknięty na wszelkie pokusy i obietnice [...] Skądinąd nie sposób ocenić stopnia hipokryzji listów Torquemady zalecających miłosierdzie i sprawiedliwość, ponieważ były to materiały ściśle osobiste, niedostępne przez całe wieki. Inkwizytor Generalny rozciągnął kompetencje Świętego Oficjum na wiele zbrodni i przestępstw jako na „herezję ukrytą”. Odtąd Święte Oficjum mogło karać bigamistów, złodziei okradających kościoły, bluźnierców, księży, którzy się żenili, ludzi uwodzących kobiety i nakłaniających je do zatajania swoich grzechów przed spowiednikiem; producentów eliksirów miłosnych, strażników więzień winnych gwałtu na skazanych kobietach, rzekomych świętych i mistyków...”.
           Inkwizytorzy, sędziowie, kaci, dozorcy więzienni nie pracowali tylko dla idei. Wszystkie koszty procesu (przesłuchania, tortury, egzekucja) pokrywano z majątku ofiary. W Europie, a także w Anglii, powstał zawód „łowców czarownic”. Podróżowali po kraju, rozpatrywali liczne donosy, przeprowadzali rozmowy ze świadkami, przetrząsali każde miasto, miasteczko, wieś w poszukiwaniu czarownic. Za wyśledzenie czarownicy dostawali pokaźne sumki. Zarabiali także sędziowie i inne osoby z „urzędu” uczestniczące w procesach. Polowanie na czarownice stało się więc intratnym procederem. Takie chciwe zysku bandy zawodowych prześladowców zespolone były manią prześladowczą, żądzą mordowania i łupów.
Agrippa z Nettesheim (teolog, lekarz i prawnik z Metzu), który prawdopodobnie nosił prawdziwe imię i nazwisko: Heinrich Cornelis (Loos), tak opisuje sędziów trybunału: „Te sępy spragnione krwi ofiary rzucają się na bezbronne, niewinne wieśniaczki i bez dowodów winy skazują je na okropne tortury. To tortury powodują wymuszenie zeznań w sprawach o których ofiary nigdy nie słyszały. Przyznają się do wszystkiego. A wtedy idą na stos, albo są zwalniane, jeżeli ktoś złoży za nie wysoki okup. Często zdarza się, że osoba zwolniona musi złożyć roczną odpowiednią sumę pieniędzy, aby uniknąć kolejnego nowego oskarżenia”.
Agrippa zmarł  w spokoju w swym domu w Grenoble, ale ludzie Kościoła twierdzili, że porwał go diabeł w postaci czarnego pudla.
Kanonik trewirski Johann Linden w „Gesta Trevirorum” (tom III) opisuje jak pogromcy czarownic dążą jedynie do nagromadzenia bogactwa z popiołu swych ofiar: „Od sądu do sądu, po miastach i wsiach całej diecezji uganiali instygatorzy specjalni, sędziowie, asesorzy, notariusze, pachołki sądowe, siepacze: wlekli oni ludzi przed sądy i na tortury, a potem palili ich na stosie (...) Bogacili się notariusze, pisarze i oberżyści. Kat dosiadał wierzchowca pełnej krwi niczym szlachcic z książęcego dworu i nosił złote i srebrne galony, a żona jego przepychem stroju współzawodniczyła z dostojnym damami. Zaś dzieci skazańców wpędzano w nędzę: mienie ich ulegało konfiskacie”.
Erazm z Rotterdamu (ok. 1469- 1536)  w swojej „Pochwale głupoty” atakował inkwizytorów nazywając ich szaleńcami uzbrojonymi w miecz, a ich idee niedorzecznymi fantazjami.
Papież Grzegorz IX wprowadzając Inkwizycję zarządził, by inkwizytorów powoływano z zakonów żebraczych franciszkanów i dominikanów. Chodziło mu o to, że nie będą kierować się korzyścią własną, chciwością i przywłaszczaniem majątku oskarżonych. Ten cel, w zasadzie słuszny w założeniu, spalił na panewce. Autorzy „Młotu na czarownice” uznali, że konfiskata majątków ułatwia pracę inkwizytorów, którzy przecież ponoszą znaczne koszty. I nawet ustalono specjalny cennik, a inkwizytorzy dorabiali się na potęgę, przywłaszczali  majątki, zabierali kosztowności...
    Ciąg dalszy nastąpi

wtorek, 19 lipca 2011

POLOWANIE NA CZAROWNICE część czwarta


Zainteresowanych moimi książkami o tematyce historiozoficznej, religijnej, antyklerykalnej - informuję, że wystarczy kliknąć w link "KSIĄŻKI ANDRZEJA RODANA - OFICJALNY DYSTRYBUTOR" znajdujący się pod tytułem bloga, aby zapoznać się z tytułami i tematyką poszczególnych prac.

Panowała tak wielka psychoza, że nie uniknęli jej nawet sami inkwizytorzy. Budzącym grozę przykładem jest Nicolas Remi (Remy), inkwizytor regionu Nancy, prokurator generalny Lotaryngii, który o kontakty z szatanem posądzał prawie trzecią część ludności Lotaryngii, i spalił na stosie ponad osiemset osób. Był również autorem, wydanego w 1595 roku, w Lyonie, podręcznika walki z czarownikami, Daemonolatria (Służba diabelska), który miał służyć pomocą młodszym i mniej biegłym w zawodzie inkwizytorom.
Remi podaje też kilka liczb z prowadzonych przez siebie procesów o czary: skazał on na spalenie na stosie przeszło dziewięćset osób; piętnastu oskarżonych odebrało sobie życie ze strachu przed torturami. Liczby te obejmują jedynie piętnastoletni okres jego inkwizycyjnej działalności, do 1591 roku.
Niektóre ze źródeł podają, że Nicolas Remi w roku 1600 przyznał się, że zawarł pakt z... szatanem, jest jego wyznawcą i wiernym sługą. Poddany torturom szczegółowo opisał jak wyrzekł się otrzymanej na chrzcie wiary i został czcicielem diabła.
Inkwizytor Remi został skazany na stos i zginął w płomieniach.
Ofiarami inkwizycji padali więc również i ci, którzy bezlitośnie tępili rzekome czarownice, uzurpatorzy działający w „Imię Boga”.
Ráth-Végh podaje przykład byłego adwokata, Matthew Hopkinsa, który stał na czele zespołu łowców czarownic, a jednocześnie je natychmiast przesłuchiwał, torturował i wysyłał na stos: „Jego największym sukcesem było wykrycie w 1644 roku spisku dwudziestu dziewięciu czarownic. Po tym bohaterskim wyczynie nie spoczął on na laurach; przeciwnie, było to dla Hopkinsa bodźcem do dalszych wysiłków. Zapewniwszy sobie pomoc dwóch sekretarzy, Hopkins kontynuował tropienie czarownic i w ciągu kilku miesięcy liczba jego ofiar wzrosła do dwustu. Oczywiście otrzymywał on właściwe wynagrodzenie za swe trudy – płacono mu pogłówne za każdą czarownicę, a ponadto zwracano wszelkie wydatki.
Ludzie jednak zaczęli wątpić w jego prawość. W czasie jednej z wypraw otoczył go oburzony tłum, który, aby wyjaśnić sprawę, zmusił Hopkinsa do poddania się próbie wody. Obezwładniono go, wiążąc mocno ręce i nogi, i wrzucono do wody. Wynik próby był niepomyślny i przewodniczący grupy tropicieli czarownic, który był przyczyną cierpień i śmierci setek niewinnych ludzi, zapłacił własnym życiem”.
Hopkins w swojej książce „Odkrywanie czarów” (Londyn 1647 r.) opisał jak się zaczęło jego „powołanie” eksperta do spraw czarownic: „W marcu 1644 roku miał siedem czy osiem z owej straszliwej sekty Czarownic mieszkających w miasteczku Menningtree w Essex wraz z różnymi innymi mieszkającymi w sąsiedztwie, które spotykały się regularnie co sześć tygodni w nocy (zawsze była to noc piątkowa) w miejscu niewiele oddalonym od jego domu. Odbywały tam swoje uroczyste składanie ofiar diabłu. Ów odkrywca słyszał, jak jedna z nich przemawiała do swoich chochlików, każąc im iść do innej wiedźmy, która zaraz potem została zatrzymana”.
Jego pierwszą ofiarą była Elisabeth Clarke. Przez trzy dni i noce przesłuchiwał ją bez jedzenia i picia i czwartego dnia Clarke przyznała się, że jest czarownicą i wydała swoich „wspólników”. Skazano na śmierć 29 osób w tym oczywiście jakąś biedną kobietę, która zeznała: „...rzeczona Elisabeth przyznała, że miała cielesne zbliżenia z diabłem od sześciu do siedmiu lat, i że pojawiał się przy jej łożu trzy albo cztery razy w tygodniu, i wchodził z nią do łoża, i leżał z nią w jednym łożu przez pół nocy. Przybierał postać układnego dżentelmena z koronkową szarfą mającego proporcje zwykłego mężczyzny. Mówił do niej: „Bessie, muszę położyć się z tobą”. A ona nigdy mu nie odmówiła”. 
Hopkins uśmiercił ponad dwieście osób, zanim spotkała go zasłużona kara.
Dlaczego Hopkins „specjalizował” się w tak zwanej próbie wody? Wyjaśnienie jest proste i znajduje się w „Demonologii” napisanej w 1597 roku przez króla Szkocji Jakuba VI (późniejszego króla Anglii Jakuba I): „Staje się zatem jasne, że Bóg, dla napiętnowania czarownic za ich haniebną bezbożność, postanowił, iż woda nie będzie przyjmować ich na swe łono, jako że sprzeniewierzyły się z całą mocą sakramentowi chrztu”.
Hiszpański inkwizytor Saragossy, Piotr Arbuez, przezornie nosił na sobie pancerz. Nie pomógł mu, gdyż został zamordowany przed ołtarzem kościelnym przez krewnych jednej ze swych ofiar. W odpowiedzi dokonano w Saragossie istnej rzezi wśród żydów i mahometan.
W 1867 roku został Piotr Arbuez kanonizowany.
ciąg dalszy nastąpi