Zainteresowanych moimi książkami o tematyce historiozoficznej, religijnej, antyklerykalnej - informuję, że wystarczy kliknąć w link "KSIĄŻKI ANDRZEJA RODANA - OFICJALNY DYSTRYBUTOR" znajdujący się pod tytułem bloga, aby zapoznać się z tytułami i tematyką poszczególnych prac.
A oto inni „sławni” inkwizytorzy katoliccy. Jean Bodin specjalizował się w zakładaniu kajdan z rozżarzonego żelaza oraz w wypalaniu na ciele piętna. Spalenie czarownicy zajmowało mu niecałe pół godziny, co jednak nie podobało się zebranej tłuszczy spragnionej dłuższego widowiska.
Wielki inkwizytor Hiszpani (od roku 1483) Thomás de Torqemada, dominikanin, gdziekolwiek się pojawiał, otoczony był przez straż przyboczną złożoną z trzystu zbrojnych ludzi. Obawiał się, i słusznie, zamachu na swoje życie, zemsty ze strony rodzin tych, których zamordował. Torquemada wyprawił na stos ponad szesnaście tysięcy ludzi, siedem tysięcy ekshumowano i pośmiertnie skazano „na śmierć” a majątek skonfiskowano na rzecz króla. Około stu tysięcy skazano na dożywocie i utratę mienia. Torquemada był autorem innych procesów (Żydów, Maurów, heretyków, czarownic) w których wyrokami była: chłosta, galery, wygnanie z kraju, wystawienie pod pręgierzem, więzienie. Juan Antonio Llorente podaje liczbę 31 912 spalonych ludzi i 291 450 skazanych na więzienie.
Wizerunek tej mrocznej postaci, a jednocześnie próbę obrony, Torqemady, przedstawia Walsh, w książce Personajes de la Inquisición: „Bardzo surowy dla innych, a szczególnie w stosunku do samego siebie. Nigdy nie jadał mięsa, spał na gołej desce i nie nosił bielizny. Pozostawał nieprzekupny, zamknięty na wszelkie pokusy i obietnice [...] Skądinąd nie sposób ocenić stopnia hipokryzji listów Torquemady zalecających miłosierdzie i sprawiedliwość, ponieważ były to materiały ściśle osobiste, niedostępne przez całe wieki. Inkwizytor Generalny rozciągnął kompetencje Świętego Oficjum na wiele zbrodni i przestępstw jako na „herezję ukrytą”. Odtąd Święte Oficjum mogło karać bigamistów, złodziei okradających kościoły, bluźnierców, księży, którzy się żenili, ludzi uwodzących kobiety i nakłaniających je do zatajania swoich grzechów przed spowiednikiem; producentów eliksirów miłosnych, strażników więzień winnych gwałtu na skazanych kobietach, rzekomych świętych i mistyków...”.
Inkwizytorzy, sędziowie, kaci, dozorcy więzienni nie pracowali tylko dla idei. Wszystkie koszty procesu (przesłuchania, tortury, egzekucja) pokrywano z majątku ofiary. W Europie, a także w Anglii, powstał zawód „łowców czarownic”. Podróżowali po kraju, rozpatrywali liczne donosy, przeprowadzali rozmowy ze świadkami, przetrząsali każde miasto, miasteczko, wieś w poszukiwaniu czarownic. Za wyśledzenie czarownicy dostawali pokaźne sumki. Zarabiali także sędziowie i inne osoby z „urzędu” uczestniczące w procesach. Polowanie na czarownice stało się więc intratnym procederem. Takie chciwe zysku bandy zawodowych prześladowców zespolone były manią prześladowczą, żądzą mordowania i łupów.
Agrippa z Nettesheim (teolog, lekarz i prawnik z Metzu), który prawdopodobnie nosił prawdziwe imię i nazwisko: Heinrich Cornelis (Loos), tak opisuje sędziów trybunału: „Te sępy spragnione krwi ofiary rzucają się na bezbronne, niewinne wieśniaczki i bez dowodów winy skazują je na okropne tortury. To tortury powodują wymuszenie zeznań w sprawach o których ofiary nigdy nie słyszały. Przyznają się do wszystkiego. A wtedy idą na stos, albo są zwalniane, jeżeli ktoś złoży za nie wysoki okup. Często zdarza się, że osoba zwolniona musi złożyć roczną odpowiednią sumę pieniędzy, aby uniknąć kolejnego nowego oskarżenia”.
Agrippa zmarł w spokoju w swym domu w Grenoble, ale ludzie Kościoła twierdzili, że porwał go diabeł w postaci czarnego pudla.
Kanonik trewirski Johann Linden w „Gesta Trevirorum” (tom III) opisuje jak pogromcy czarownic dążą jedynie do nagromadzenia bogactwa z popiołu swych ofiar: „Od sądu do sądu, po miastach i wsiach całej diecezji uganiali instygatorzy specjalni, sędziowie, asesorzy, notariusze, pachołki sądowe, siepacze: wlekli oni ludzi przed sądy i na tortury, a potem palili ich na stosie (...) Bogacili się notariusze, pisarze i oberżyści. Kat dosiadał wierzchowca pełnej krwi niczym szlachcic z książęcego dworu i nosił złote i srebrne galony, a żona jego przepychem stroju współzawodniczyła z dostojnym damami. Zaś dzieci skazańców wpędzano w nędzę: mienie ich ulegało konfiskacie”.
Erazm z Rotterdamu (ok. 1469- 1536) w swojej „Pochwale głupoty” atakował inkwizytorów nazywając ich szaleńcami uzbrojonymi w miecz, a ich idee niedorzecznymi fantazjami.
Papież Grzegorz IX wprowadzając Inkwizycję zarządził, by inkwizytorów powoływano z zakonów żebraczych franciszkanów i dominikanów. Chodziło mu o to, że nie będą kierować się korzyścią własną, chciwością i przywłaszczaniem majątku oskarżonych. Ten cel, w zasadzie słuszny w założeniu, spalił na panewce. Autorzy „Młotu na czarownice” uznali, że konfiskata majątków ułatwia pracę inkwizytorów, którzy przecież ponoszą znaczne koszty. I nawet ustalono specjalny cennik, a inkwizytorzy dorabiali się na potęgę, przywłaszczali majątki, zabierali kosztowności...
Ciąg dalszy nastąpi